sobota, 27 października 2012

Rozdział II "Od zaw­sze sądziłam, iż miłość to dziw­ne uczu­cie, które znaj­dzie so­bie niewinną ofiarę "

Każda dziewczyna w klasie była szalenie zakochana. Można by było powiedzieć, że cała II a gra w jakiejś operze mydlanej. Nikola szalała za Michałem, Ewkę i Karolinę pociągał Artur, a Wiktoria cieszyła się z tego ,że rozwaliła związek Kuby z Zuzią i może być nową dziewczyną najprzystojniejszego chłopca z III klasy gimnazjum. Czasami nie mogę tego wszystkiego ogarnąć. Denerwują mnie ci wszyscy młodzi mężczyźni którzy myślą, że każda dziewczyna może być jego i te słodkie lalunie, które ustaną na głowie dla płci przeciwnej. Ten stan przemyśleń wprowadza mnie w dziwne odrętwienie. Zatrzymuję się w pół drogi i zastanawiam się: Czy iść dalej? Czy wrócić do domu? Wpatruję się w niewiadomy obiekt na na przeciwnej stronie ulicy. Słyszę tylko szum samochodów i inne odgłosy ulicy. 





Nagle poczułam, że ktoś kładzie swoją dłoń na moim lewym ramieniu. Spokojnie odwróciłam się.
-Idziesz do szkoły Magda? -szepnął mi do ucha ledwo słyszalnym głosem Michał.
Szybko pokiwałam głową, przyłapując się na tym, że przyglądam mu się z zachwytem. Natychmiast odwróciłam głowę. Nie będę na niego patrzyła, na jego ciemne włosy, na jego cudne oczęta, na jego wyrzeźbione mięśnie brzucha i na jego całego. Nigdy! Nikola już dawno poinformowała mnie ,Kasię i kilka innych dziewczyn, że podoba jej się Michał. Nie będę odbijała chłopaka koleżance, zwłaszcza takiego z którym jeszcze ona nie jest!
Nagle poczułam, że ktoś delikatnie dotyka mojej dłoni. Wiedziałam, że to on. Każda normalna dziewczyna od razu odtrąciła by jego rękę, lub zrobiłaby cokolwiek innego... Tylko że ja nie byłam normalną dziewczyną. Wszyscy uważali mnie za osobę tajemniczą i niesamowicie spokojną. Może było w tym trochę racji?

love


-Chodź. -powiedział przekonująco Michał i pociągnął za rękę w stronę budynku gimnazjum.
-Dobrze. -odezwałam się chyba po raz pierwszy od naszego spotkania.
Na miejscu od razu się rozdzieliliśmy. Każdy poszedł w inną stronę.
W szatni dopadła mnie Julka. Nie zdążyłam zdjąć adidasów kiedy usłyszałam.
-Chodź szybko! Mam poważną sprawę! -wypiszczała. -Szybciej!
Cóż mogłam się już do tego przyzwyczaić. Nie było dnia kiedy ktoś nie prosił mnie o jakąś radę, przysługę itp.
Dziewczyna nie chciała już czekać zanim założę buty na zmianę i pociągnęła mnie za sobą. Julka ciągnęła mnie przez korytarz, ja z jednym butem na nodze, a drugim w ręce, dodatkowo ona miała gdzieś 1,80 m, a ja tylko 1,50! Była między nami więc spora różnica wzrostu. To musiało wyglądać naprawdę zabawnie, bo co chwilę ktoś się zatrzymywał i śmiał się z nas. 
W końcu doszłyśmy przed drzwi biblioteki. 
-Co to miało być. -wybuchnęłam śmiechem.
-No bo, zależało mi na czasie! To bardzo ważna sprawa! Proszę posłuchaj mnie! 

poniedziałek, 22 października 2012

Rozdział I "Naj­więcej smut­ku wy­lewa­my w po­duszkę przed snem ... "


Księżniczkaa

Energicznie odepchnęłam się nogą od betonu. Razem z Zuzą jechałyśmy deskorolkami po alei obficie wysadzanej klonami.
-Przeproś go. -doradzałam przyjaciółce.
-Za co niby? Za to, że lizał się z inną! -wykrzyknęła z powagą na twarzy.
-Ciszej ludzie się na nas dziwnie patrzą.
-I niech sobie patrzą! Mam ich wszystkich w dupie! -odruchowo zasłoniłam jej buzie. Często tak robiłam. Nienawidziłam kiedy ktoś głośno krzyczał, a już szczególnie ona!
-Spokojnie. Wiem, że jesteś zdenerwowana, ale człowieku tu są też inni! -Zuzia uspokoiła się. Jechałyśmy w milczeniu. W końcu odważyłam się odezwać. -A tak w ogóle to co on ci zrobił?
Przyjaciółka spojrzała na mnie z miną wściekłego rottweilera.
-Jak to co? -spytała o wiele spokojniej niż na początku. -Ten palant to zwykły babiarz! Nic mu w głowie, tylko szukanie innych dziewczyn! Mnie okropnie wykorzystał! Mówił, że będziemy, razem, że kocha tylko mnie! Że nigdy by mnie nie zdradził! A już kilka dni później na ognisku całował się z Wiktorią!
-Przecież ci mówił, że był pijany, że to nic nie znaczyło, bo po prostu wypili trochę za dużo alkoholu! -wtrąciłam się
-Uczniowie II i III gimnazjum jeszcze się nie upijają.
Tu musiałam przyznać jej rację. Co prawda wiele osób piło na ognisku, oni też. Ale nie było możliwe, że byli w takim stanie, by nie mogli myśleć! To przecież nie możliwe!
-Chodź na lody. -rzuciłam spokojnie.
-Dobrze
W drodze nie odezwałyśmy się do siebie jednym słowem. Prawdziwi przyjaciele rozumieją się bez słów. To była prawda. Znałam Zuzię na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że teraz nie chce rozmawiać, i że dopiero na miejscu rozmowa zmieni się w stronę bardziej żartobliwą.

lody

Na miejscu nie mogłam się na nic zdecydować. Wszystko było świetne i wyglądało smakowicie, a wybór był ogromny! Od dzieciństwa uwielbiałam lody. Kiedy je jadłam znikały wszystkie moje problemy. Mama mi powtarzała, że powinnam sobie znaleźć inny lek na smutek, ale kto by jej słuchał. Wiedziałam, że to ja mam rację, i że lody są dobre na wszystko!
-Magda patrz. -szepnęła mi do ucha zachrypnięta Zuzia i wskazała na parę siedzącą przy stoliku. 
To był Kuba i Wiktoria. Siedzieli sobie przy stoliku, jedli lody, śmiali się i umilali sobie czas pocałunkami. Natychmiast spojrzałam na przyjaciółkę. Po jej prawym policzku płynęła wolno łza, zostawiając za sobą czarną smugę tuszu do rzęs.